Przedstawienie
Dialogów Karmelitanek z opery w Strasbourgu jest pod każdym względem znakomite.
Znakomita jest obsada śpiewaków przede wszystkim odtwórczyń dwóch głównych ról:
Blanche – Anne Sophie Schmidt i Constance Patricii Petibon. Głos Anne Sophie
Schmidt jest ciemny, głęboki i dramatyczny, głos Patricii Petibon jasny,
delikatny, giętki i niewinny. Obie śpiewaczki doskonale też wykonują zadanie
aktorskie – bardzo dobrze oddają pokorę, wiarę, pracowitość oraz poświecenie
sióstr zakonu. Oczywiście pozostałe głosy też są wspaniałe z głosów męskich
można wyróżnić Laurenca Dale’a, który w operze wykonuje partię brata Blanche.
Szczególnie mocno widać walory jego głosu i aktorstwa w scenie pożegnania z
Blanche i próbie ostrzeżenia jej przed niebezpieczeństwami pozostania w
klasztorze.
Z drugiej strony
samo wystawienie to znakomity teatr. Reżyser nie uważa, że „nowoczesność”
oznacza pustą scenę i skąpe ubrania śpiewaków. A jednak jest to przedstawienie
wykorzystujące zdobycze współczesnego teatru. Na scenie wciąż się coś
dzieje, w scenach dialogu mniszek ich
ręce są czymś zajęte: praniem, układaniem kwiatów, w kulminacyjnym momencie,
przed egzekucją pojawia się czarno-biały film – znikają kolory, nawet skromnego
klasztoru, wchodzimy w świat spraw ostatecznych: wchodzimy na Golgotę, niewinne zakonnice maja
zostać stracone za swą nieugiętość przy pozostaniu przy Chrystusie.
Znakomite pod
każdym względem jest wykorzystanie przestrzenne sceny. Akcja dzieje się na
proscenium, na scenie, a na niej istnieje zawsze drugi, czy trzeci plan. Akcja
sceniczna podzielona jest na dwie części. Podczas interludiów, momentów
muzycznych oddzielających poszczególne obrazy, na tle zasłoniętej czarną kurtyną sceny pojawiają się
mikro-sceny będące jakby przygotowaniem tego co będzie w głównej scenie, ale
pokazana jest to tak jakbyśmy oglądali sytuację z zewnątrz. Widzimy biegnącą
przestraszoną dziewczynę, która za chwile okaże się córką mieszczanina, której
matka zginęła podczas paniki tłumu. W innej scenie widzimy krzątające się zakonnice,
za chwilę wchodzimy do wnętrza klasztoru i widzimy mniszki przy pracy. Nowicjuszki
rozmawiają przy pracy, ale w tle pracują też inne, choć nie biorą aktualnie
udziału w akcji. Kiedy umiera przeorysza przy łóżku czuwa siostra, potem
Blanche, ale w tle widzimy modlącą się inna zakonnice uosabiającą wszystkie
pozostałe, które bardzo mocno przezywają agonię swej ukochanej przeoryszy.
Przestrzenność sceny jest można najlepiej pokazana w scenie pożegnania z
bratem, kiedy pojawia się on na końcu sceny, prosi o widzenie, potem stoi w
kręgu światła, na wzór witraża w środku sceny , by spotkać się z siostrą prawie
na proscenium z prawej strony. Wyrok śmierci odczytywany jest na podeście ponad
głowami sióstr zgromadzonych poniżej w celi, co dodaje tej scenie dramatyzmu.
W każdym obrazie
układ sceny jest zawsze inny. Rozmowa brata i siostry odbywa się z prawej
strony sceny, łóżko umierającej zakonnicy także, podczas wtargnięcia
przedstawicieli samozwańczej władzy zakonnice skupione są z lewej strony. W
każdej ze scen inny punkt sceny jest punktem wokół którego toczy się akcja. Jak
na obrazach Rembrandta czy Turnera oświetlony jest wyraźnie tylko jeden punkt,
a inne pozostają w cieniu. W ogóle w tym przedstawieniu nie mamy natrętnego
oświetlania całej sceny, nadaje to całemu przedstawieniu charakter powagi,
intymności, surowości, wagi wypowiadanych słów. Tytułowe „Dialogi” stały się
też zadaniem dla scenografa i reżysera. Na scenie nie ma wielu dekoracji – co
ma podkreślać skromność i surowość życia zakonnego, ale nie czujemy „pustki”
sceny. W każdym z 12 obrazów „dekoracje” zastępuje światło. Ono tworzy nastrój
sceny: na przykład kolor żółty w scenie pracy zakonnic oddaje ich młodość,
radość, energię. W scenie przyjmowania do zakonu, widzimy blask światła bijący
z otwartych drzwi i niebieski cień po którego obu stronach stoi przeorysza
surowo przesłuchująca chcącą wstąpić da Karmelu Blanche, oddające surowość
życia zakonnego, ascezę wnętrza, chłód; światło jest tylko wewnątrz, decyzja, którą ma podjąć młoda dziewczyna nie
może być tylko jej kaprysem, czy chęcią ucieczki przed problemami wewnętrznymi.
Jednocześnie to mocno bijące światło prowadzi do świętości.
Światło jest też
wykorzystane symbolicznie. Kiedy umiera przeorysza pojawia się promień światła biegnący
pionowo w tle sceny. W scenie wyboru nowej przeoryszy szaty sióstr oświetlone
są zza kulis tworząc odświętne barwy tworząc zarazem jakby kolumny świątyni, w
tle utworzony został świetlny krzyż. Im bliżej egzekucji tym kolory giną, i
dopiero w tym obrazie scena staje się naprawdę pusta. Siostry giną na tle
czarnego tła. Giną na oczach całego świata i dla niego. \
Fakt nagrania
tego przedstawienia na DVD pozwala nam bliżej wejść na scenę i oglądać akcję z
bliska, ale umożliwia także cos jeszcze. Bardzo ważnym elementem tego
spektaklu, ważnym zadaniem aktorskim, jest ekspresja twarzy. Niezwykle
przejmujący jest wyraz twarzy brata Blanche, kiedy musi ją opuścić, obawiając
się, że na zawsze. W niezwykły sposób z bardzo wyraźną ekspresją każdego słowa,
nastroju pokazana jest twarz głównej bohaterki, szczególna jest pod tym
względem scena przyjęcia do klasztoru, podczas bardzo surowej rozmowy z przeoryszą;
natchniona, ożywiona szczerą wiarą jest twarz siostry Constance; niezwykłe są
zbliżenia twarzy sióstr, kiedy opuszczają klasztor by przejść na miejsce
egzekucji. Kamera pokazuje każdą z nich. Widzimy siostry młode i starsze,
pozbawione szat klasztornych wychodzące przez bramę (przed czarna kurtynę, na
proscenium) patrzące z lekiem nie tyle przed czekającym je losem, co przerażone
ślepą siłą, która zawładnęła światem. Ale nie widzimy wyraźnie twarzy tych,
którzy w decydującym momencie pozostawiają siostry, szukając zastępczych
argumentów: spowiednika i przełożonej, można też „nie mieć twarzy”.
Ostatnia scena, scena
gilotynowania, w której bardzo łatwo można popaść w dosłowność wyreżyserowana
jest w sposób niezwykle subtelny. Siostry, stojące rzędem, w skromnych białych
koszulach, z namalowanym węglem czarnym krzyżem, dobrowolnie wychodzą na
śmierć. Słyszymy nagrany, brutalny dźwięk gilotyny, która przerywa życie każdej
z nich, ale każda umiera inaczej. Powracająca w finale Blanche kontynuując przerwany śmiercią Constance hymn,
wchodzi pomiędzy ciała sióstr, by umrzeć wśród nich, razem z nimi.
Ostatnio wydano
już kilka nagrań tej opery, lepszych i gorszych, ale należy cieszyć się, że
opera ta powraca na sceny teatrów operowych. W tym przedstawieniu podkreślić
należy reżyserię, która w sposób niezwykle oddany sprawie, sprawie obrony
wartości, szacunku do Kościoła, do Zakonu Karmelitanek, ale także samych kobiet,
których obraz obecnie często zawłaszczają wojownicze tzw. feministki. Tu
kobiety pokazane są jako skromne, pracowite, wierne i niezłomne. Widać także z
tego nagrania, ze udział w tym przedstawieniu był dla każdego wykonawcy wielkim
przeżyciem. Nie ma tu żadnego gwiazdorstwa, nikt nie jest wyróżniony, wszystkie
siostry noszą te same skromne habity, śpiewają razem w chórze hymny. Bardzo
dobry jest też dobór fizyczny postaci, szczególnie dwóch nowicjuszek Blanche i
Constance których gra i śpiew dodają temu przedstawieniu dziewczęcej
niewinności i radości, a zarazem niezwykłego dramatyzmu w finale gdy obie
zostają w tak brutalny sposób pozbawione życia.
Francis Poulenc:
Dialogi Karmelitanek
Dyryguje Jan Latam-Koenig
Rezyseria Marthe
Keller
Oto finałowa scena tej opery.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz